sobota, 31 stycznia 2009

"Naprawianie" rozszerzenia do Thunderbirda

Sława!

Pewnego, niezbyt odległego w przeszłości pięknego wydawać by się mogło dnia, niczym grom z jasnego nieba szlag trafił mi używane rozszerzenie SignatureSwitch do Thunderbirda. Objawy dziwne, bo wszystko niby cacy, a nie działa. No to pierwsza myśl - "kurde, znowu namieszałem coś w opcjach!". Więc otwieram, patrzę, wszystko wydaje się w porządku. Hmmm... No to może klasycznie - reinstalacja rozszerzenia. Skutek zerowy. No to wio, przeszukiwać internet w poszukiwaniu odpowiedzi. Hmmm... jałowo coś...

I nagle olśnienie! Przecież odinstalowanie rozszerzenia nie usuwa jego ustawień z profilu! A więc wracam do Thunderbirda, tam w opcjach zaawansowanych odpalam Edytor ustawień,  w pole filtra wpisuję signatureswitch,  a następnie na wszystkich wpisach extensions.signatureswitch.* używam opcji Resetuj.

Restarcik programu, chwila oczekiwania nerwowego i... Bocian! Bocian! Bociuś! Jesteśmy uratowani!

sobota, 17 stycznia 2009

VI spotkanie szczecińskiego juga - subiektywne wrażenia

Sława!

W ostatni wieczorny czwartek (by nie rzec czwartkowy wieczór) wybrałem się na VI spotkanie w ramach Szczecińskiej Grupy Użytkowników Java. Spotkanie zapowiadało się interesująco, bo po temacie "Dlaczego nie Glassfish?" można było sobie obiecywać dość niebanalne podejście, czyli wskazanie przeciw zamiast za. A posłuchać, że inni "som gupi" zawsze milej niż kolejnych cukierkowych laurek i inszych peanów na cześć ;) Tym bardziej, że osoba prowadzącego wydawała się wręcz do takiego podejścia stworzona (bez urazy XyCu ;)).

Niestety, jak to często w życiu bywa, rzeczywistość rozmija się z oczekiwaniami. Już na pierwszym slajdzie widniał zmieniony temat "A może Glassfish?" i prezentacja była bezpieprznym, standardowym okazaniem czym ta biedna rybka jest. Na tyle bezpieprznym, że parę osób wymiękło w trakcie nie czekając na koniec pokazu instalacji... Debiana, którą istotnie można by pominąć przygotowując wcześniej sobie maszynę wirtualną, ale dla mnie osobiście stanowiło to pewien rozrywkowo-melancholijny przerywnik. Reszta była no taka dość standardowa na prezentacje tego typu. Ot parę słów co to ma, jak wygląda na tle konkurencji, uruchomienie jakiś prostych przykładów i takie tam. Mnie tam się nawet podobało, bo zadziałał dyskretny urok nowości (w świecie jawy warzonej jestem zielony niczym trawa przed pochodem pierwszomajowym), ale odniosłem wrażenie, że niektórzy się ponudzili i/lub rozczarowali.

Więc tak sobie myślę, że z jednej strony prezentacja nic porywającego, ale z drugiej strony jak takie rzeczy pokazywać? Liczyć na aktywność widzów i ewentualną dyskusję o wyższości jednych świąt nad drugimi? No ale żeby taka dyskusja wynikła to się muszą znaleźć osoby jakoś tam chyba obeznane z tematem "bardziej", a wydało mi się, że zdecydowana większość uczestników spotkania była w temacie podobnie zielona jak moja skromna osoba. To może pokazać "napisanie" aplikacji wykorzystującej wszelkie ciekawe "możliwości" takiego serwera? Tylko czy wtedy nie staje się to bardziej "wykładem" o przykładowym EJB czy inszej EE, a nie o samym serwerze? A może pokazać na żywo różnice między kilkoma serwerami dokonując np. ich instalacji, wstępnej konfiguracji, wdrożenie przykładowego Witaj Świecie? A może coś innego? Tylko co?

czwartek, 15 stycznia 2009

Poświąteczno-noworoczne odchamianie się

Sława!

Tak się zdarzyło, że miałem możliwość wybrać się na szeroko reklamowany musical "Rent". A ponieważ musicali Ci u Nas niedostatek, skwapliwie się do Opery Na Zamku wybrałem, zarówno pędzony głodem kultury jak i ciekawością jak to wszystko wyszło...

Ano wyszło jak wyszło. Spektakl bardzo nierówny, zarówno w warstwie muzycznej, tekstowej (nie znam oryginału, więc nie będę za bardzo oceniał tłumaczenia) jak i wykonawczej. Mamy więc obok całkiem fajnych kawałków (choćby Seasons of love gdzie wykonawczyni partii solowej (Beata Andrzejewska?) kradnie całe szoł), takie o których się zapomina w trakcie ich słuchania, lub niezjadliwe pomyłki (jak hepening(?) niejakiej Maureen). Tekstowi brakuje moim zdaniem polotu, lekkości, dopieszczenia, wydaje się jakiś taki hmmm... nieociosany i chyba tłumacz zbytnio chciał się trzymać wiernie oryginałowi, co nie wyszło na zdrowie (jeden "Te Wajda!" to zdecydowanie za mało). Do tego prawie całkowity brak popisów tanecznych, nie wiem czy "tak miało być" czy też wymuszone to umiejętnościami wykonawców, ale musical prawie bez tańca?

Właśnie, co do obsady, jak już wspomniałem, też nierówno. Mamy więc świetnego w roli Angel Filipa Cembalę (aż szkoda, że rola nie większa), niezłą jako Mimi Paulinę Łabę (wydaje mi się, że rola skutecznie hamowała ją w pokazaniu pełni możliwości) i... tyle. O reszcie mogę powiedzieć, że co najwyżej pokazała niezłe głosy (Dorota Pawłowska - Joan, Piotr Charczuk - Collins czy Janusz Kruciński - Roger), natomiast taneczność jakaś taka... No czegoś mi brakowało. O "chórze" ciężko coś stwierdzić, bo nie mieli za bardzo kiedy się wykazać, choć parę osób z niego zostawiło na mnie lepsze wrażenie niż niektórzy z głównych ról, a wokalnie jedno dziewczę (wspomniane już) zmiotło po prostu resztę ze sceny.

Podsumowując, spektakl rewelacją nie jest, ot solidna produkcja na solidne 3+, no może 4-. Niby braków sporo, ale dwie i pół godzinki zleciało całkiem przyjemnie, więc jak ktoś chce i nie oczekuje Bóg wie czego, to czasu raczej na nim nie zmarnuje.

sobota, 3 stycznia 2009

Wypacykowany Foobar2000

Sława!

Jak powszechnie wiadomo (przynajmniej wśród użytkowników foobara ;)) foobar2000 jest sprawnym, ergonomicznym, wszystkomającym i mało zasobożernym odtwarzaczem dźwięków, że niepotrzebne żadne inne cuda i cudeńka (no może z wyjątkiem Wine czasami ;)).

Jednakowoż "domyślny" wygląd foobara, choć bardzo wygodny, czasem aż korci, żeby go przybajerować, co by kumplom używającym Winampa, Amaroka czy co tam akurat używają szczęka opadła, a ich zazdrość napełniała nasze serca i pierś dumą i poczuciem wyższości (a sam foobar nasz ram ;)). Niestety, zadania do samodzielnego wykonania do najłatwiejszych nie należy, choć jak ktoś ma chęć spróbować to zapraszam, mnie się nie chce. A ponieważ mnie się nie chce, to trzeba znaleźć kogoś komu się chciało. I, o dziwo, znalazł się taki jeden naiwny w kraju Franków, gdzieś między kanałem La Manche a Lazurowym wybrzeżem, i spłodził dziełko o wdzięcznej, choć bardziej kojarzącej się z Holandią, nazwie Curaçao. Wygląda to chociażby jak na załączonym obrazku:

Fajny, nie (Swoją drogą polecam widoczną płytę, Bohaterowie w świetnej formie!)? Też chcecie mieć taki? No to do roboty!

Najpierw wpadamy na stronę Br3tta - http://br3tt.online.fr/ - gdzie znajdziemy wszystko (no prawie, ale o tym później) co potrzebne. A więc ściągamy samą konfigurację, czcionki oraz potrzebne komponenty (uwaga! "paczki" są w formacie 7z, musimy mieć je czym otworzyć), a także nie omieszkamy zapoznać się z instrukcjami. Jeżeli chcemy cieszyć się z wizualizacji, musimy niestety zainstalować Winampa (wystarczy sam rdzeń plus wybrane wizualizacje). Na uwagę zasługuje też fakt, że będziemy mogli dzięki załączonej w paczce wtyczce Last.FM słuchać stacji tej usługi bezpośrednio z foobara (patrz poniższy obrazek). Jednak jeśli chcemy także pozbyć się aplikacji LastFM, a używamy funkcji "scrobble" musimy zaciągnąć jeszcze komponent foo_audioscrobbler.

Mając już wszystko przygotowane to zgodnie z instrukcjami najpierw przygotowujemy samego foobara do zmiany "wyglądu", rozpakowujemy do odpowiednich katalogów zawartości paczek, instalujemy czcionki i możemy odpalać! Piękny nie? Nie? Gdzie są te fajne okładki i zdjęcia wykonawców? Cóż... Pamiętamy instrukcje ze strony Br3tta? No to ustawiamy sobie ładnie ścieżki w foobarze, a następnie tylko zgodnie z tym co ustawiliśmy umieszczamy tam choćby ściągnięte z internetu fotki i voila! Zostało tylko dokonfigurować zgodnie z własnymi potrzebami zarówno "wygląd" jak i wtyczki których może dotąd nie używaliśmy (Last.FM, Lyrics Panel czy Playback Statistics)  i możemy już spraszać przyszłych zazdrośników...