środa, 25 kwietnia 2012

Tłumne zgromadzenie inspiruje, czyli o lekko bajeranckim testowaniu krotek słów kilka

Chwała!
Jak uważni, stali Czytelnicy wiedzą, ledwo co byłem na Najlepszej Z Konferencji. Jednakże któż by przypuszczał, że tak szybko nadarzy się okazja do praktycznego i zarobkowego wykorzystania inspiracji z tego wydarzenia?
Tym razem nadarzyło się wykorzystać zasiane ziarno pomysłów przez Bartka Kuczyńskiego, znanego też pod mianem Koziołka. I właściwie, najbardziej w tym wszystkim zaskakujące było, że sam wcześniej na to nie wpadłem.
 - No dobra, ale może wreszcie ktoś wyjaśni o co się rozchodzi? - zapytacie Państwo. No więc, detalicznie i szczegółowo rozchodzi się o rozwiązanie następującego problemu. Otóż, dostałem do sprawdzenia mechanizm czegoś, co można nazwać generowaniem raportu dla instytucji zewnętrznej. Raport ten jest zestawieniem sumarycznym danych zebranych z kilku tabel, przy różnych również warunkach wyboru odpowiednio od typu rozpatrywanego "głównego obiektu".

wtorek, 17 kwietnia 2012

Tłumnego zgromadzenia dewizowych rozwijaczy wrażeń opisanie

Chwała!
W ostatnią sobotę udało mi się, zgodnie z zapowiedziami, uczestniczyć w kolejnej odsłonie, naszej szczecińskiej konferencji, od tego roku znanej jako DevCrowd. Podobnie jak w roku ubiegłym, odbyła się ona w gościnnych progach Wydziału Informatyki Politechniki Szczecińskiej. Tak więc, wszelkie plusy i minusy lokalizacji dobrze znane, nie chce mi się powtarzać. Wszak lenistwo cnotą w naszych zawodach ;) .
W kwestii rozpoczęcia, powiedziałbym, powtarzalny standard tego typu imprez, czyli rejestracja, pobranie zestawu gadżetów i reklamówek, i przejście do jednej z sal na tradycyjne parę słów przywitania i informacji organizacyjnych. Tutaj też bez zaskoczenia, krótkie przywitanie w imieniu władz gościnnej uczelni wygłosił dr inż. Włodzimierz Ruciński, w imieniu organizatorów spiritus movens całego przedsięwzięcia Leszek Gruchała.

piątek, 13 kwietnia 2012

Pożegnanie Jednego Z Największych

Chwała!
Niestety, okazuje się, że święta minione wcale takie radosne jednak nie były. Gdzieś w natłoku mniej lub bardziej istotnych informacji, przeszła, prawie bez echa, smutna wielce wiadomość o odejściu jednej z ważniejszych Postaci świata IT. Dla mnie osobiście o wiele ważniejszej niż Gates, Jobs razem wzięci. Tym razem w przejściu do Lepszego Świata Śmierć towarzyszył Jackowi Tramielowi.
Młodszym, szczególnie stażem w zainteresowaniu komputerami, Czytelnikom należy wspomnieć, że stał On za dwoma wielce zasłużonymi Firmami. Commodore i Atari, i to w czasach ich wielkich sukcesów. Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że to tak jakby Gates przeszedł po sukcesie Windowsów do Apple i wymyślił iPada.
Dlaczego zaś osobiście Jego odejście jest to dla mnie Strata? Bo to mu w zasadzie zawdzięczam to kim jestem teraz. Pierwszy raz o czymś takim jak komputer domowy i programowanie dowiedziałem się z Bajtka będąc w zasadzie szczeniakiem (to był jeden z pierwszych numerów Bajtka, więc gdzieś 1985 lub 1986 rok). Niedługo więcej miałem okazję też mieć pierwsze kontakty z komputerem osobiście. Z C-64 u wujostwa, z 65XE już u siebie w domu. W tamtych czasach cóż, już sama instrukcja Atari zachęcało do programowania (w BASICu bo BASICU ale zawsze), do tego kupa listingów i kursów w Bajtku czy Komputerze. Trudno było się oprzeć, nawet jak listingi dla innych maszyn, to i tak o ile nie w kodzie maszynowym, to jakoś intrygowało mnie rozkminiać co i jak. Chyba nigdy w życiu nie „programowałem” w tylu językach co wtedy. BASIC? Ze pięć odmian. Logo? Nie ma problemu. Kyan Pascal? Czemu nie. C? Proszę bardzo. Action!? Z miłą chęcią. Forth? Tylko zjem obiad i jadę z koksem. Chyba nawet Algol, Modula, Fortran czy inni Lisp się przewinął gdzieś. A że znaczna część jeno na kartce? Kij z tym.
To były czasy, gdzie jeszcze się dało mi się jakoś ogarnąć też działanie sprzętu. Mapy pamięci, domowej roboty peryferia i różnice między Centronicsem a RS-232, przerwania, koprocesory graficzne czy arytmetyczne. Gdzie, co i jaką ścieżką. Ech, chłonął człek wiedzę jak sucha gąbka wodę. Młodość i świeżość zapału swoją drogą, ale z drugiej strony komputery o Pana Trzmiela miały taką łatwość dotarcia do tego, już zaraz. Włączam kompa, peek i poke, i acha, to tak to działa. A dziś? Spróbuj który na świeżo z marszu dorwać się do bufora ramki układu graficznego ;)
Tak czy siak, bez wytworów Jacka Tramiela nie byłbym teraz tym kim jestem, kto wie, może ledwo bym odróżniał gniazdo USB od sieciowego,  a za szczyt programowania uznał sumowanie pól w Excellu? Któż to wie. Ba! Do jasnej, ciasnej! To przecież Jemu w dużej mierze zawdzięczamy komputery pod strzechami, i kto wie, czy te wszystkie smartwichajstry i iduperele byłyby obecne w naszym, obecnym świecie?
Dlatego też niniejszym pragnę Mu podziękować. Za wspaniałe chwile dzieciństwa, i za wpływ jaki miał, chcąc nie chcąc, na moje życie.
Pożegnać zaś chciałem piosenką. Choć nie mam pojęcia, czy lubił piosenki, a jeśli tak, to jakie. Wybór? Właściwie może bardziej na miejscu byłby jakiś klasyczny utwór Kombi (Cyfrowa Gra?, Bez Ograniczeń?),  wszak „Łysy” Łosowski używał Mydelniczki, ale żaden mi jakoś nie pasuje. Tak więc na pożegnanie TSA. Dla Pana, Panie Jacku!

niedziela, 8 kwietnia 2012

Planaż mój na tłumne rozwijaczy zgromadzenie

Chwała!
Święta, święta, a po świętach kolejna edycja Najwspanialszej Z Konferencji. Pewnie kto miał się zarejestrować, ten już się zarejestrował. Kto miał się zapoznać z agendą, ten się zapoznał. Mówcy wystąpieniom swym szlifów ostatnich zadają, a gawiedź konferencyjna myje uszy, co by ich wysłuchać, i betakaroten, co by widzieć coś, łyka zapamiętale.
Porwać szałowi przygotowań i mi się zdarzyło, aby orientacyjnie dzień ten wspaniały zaplanować sobie i żywię jedynie nadzieję, że, po pierwsze, nic nagłego nie wypadnie i nie trzeba będzie rejterować, jak to niestety mus był przy okazji jugi ostatniej. Po drugie zaś, że zapowiedzi nie spowodują wzrostu ciśnienia i tremy jakoweś u wytypowanych do wizytacji Prelegentów.