Sława!
Ponieważ nie samymi bitami i bajtami człowiek żyje, to w ciągu kilkunastu ostatnich dni miałem niewątpliwą przyjemność, wbity w garnitur, zażywać krotochwil w przybytku kultury jakim jest nasza Opera na Zamku.
Na pierwszy kęs trafił balet Córka Źle Strzeżona. Jak ktoś ładnie to określił "taka ramotka", ale bardzo, bardzo przyjemna. Wszystko (no prawie, bo, zapewne ze względów lokalowych, niestety muzyka nie jest "na żywo") jest "jak trzeba" - porządne stroje, normalna scenografia, zgrabne baletnice ;) Jak w porządnym balecie gwiazdą przedstawienia jest główna solistka (tutaj wręcz stworzona do tej roli Ksenia Nałmiec), dzięki której można zrozumieć czemuż to takie uwielbienie dla nich wśród Rosjan płci męskiej... ;) Gwiazda ma porządne wsparcie w reszcie solistów (na szczególne pochwały według mnie zasługuje Władysław Gołowczuk w roli Alaina), a i "drugi plan" trzyma fason. Tak więc, nie zostaje mi nic innego, jak polecić, naprawdę warto!
Na drugi ząb zaś wzięte zostało danie bardziej wytrawne, mianowicie opera Paria Stanisława Moniuszki. Tym razem przedstawienie przygotowane w mniej "klasycznej" formie scenograficznej, ale trzeba przyznać, że pasującej i nie powodującej zgrzytania zębami. No i orkiestra gra. Gra, pod dyrekcją Warcisława Kunca, aż miło, muszę przyznać, że wcześniej mi nie znana opera, od strony orkiestrowej zrobiła na mnie mocne wrażenie (kapitalna uwertura!). Od strony wokalnej też ciężko coś zarzucić, słuchało się bardzo fajnie, szczególnie dwóch głównych głosów męskich - Tomasza Kuka (tenor) w roli Idamora i Janusza Lewandowskiego (bas) w roli Akebara. Ba, nawet głosy damskie, za którymi generalnie (jak za większością wysokich dźwięków) szczególnie nie przepadam, wypadły dla mojego ucha bardzo przyjaźnie. Podsumowując, nie ma to tamto, jak kto jeszcze nie był, ten niech szykuje sobie czas i bilety. Przegapić po prostu szkoda.