Aż sam nie wiem, którą z piosenek Organka na początku tego wpisu zacytować... O Matko! azali Głupi Ja... Tyle czasu minęło od ostatniego, miałem niby postanowienie, że się wezmę, a tu wyszło, że autor typu D.U.P.A (że tak nawiążę do innego utworu z czasów najnowszych). Cóż, skoro już się zabrałem, to w ramach leczenia sumienia, szybkie podsumowanie tego co się wydarzyło w ostatnim półroczu:
- Odbyła się kolejna edycja DevCrowd. Jak zwykle warto było, dobry poziom prezentacji, bardzo dobry organizacji, genialny uczestników ;) Na wyróżnienie in plus chciałbym wskazać prezentację „Internet Of Thing - czas rozpocząć przygotowania” Pawła Spychalskiego. Bardzo przyjemnie poprowadzone hipotetyzowanie i wróżenie z fusów jak rozwinie się temat, który wydaje się mieć podstawy być czymś całkiem znaczącym w bliższej lub dalszej perspektywie. Na minus natomiast Robert Pankowecki i jego „dlaDeveloperów odDeveloperów - jak sprzedawać wiedzę programistom”. Nie wiem czy nie najgorsza prezentacja na jakiej byłem kiedykolwiek. A co najgorsze? Język. Nie można było się skupić na ewentualnej treści jaką prezenter miał do przekazania, gdyż nie szło zidentyfikować języka w jakim była ona prowadzona. Ja rozumiem, że w naszej branży niestety anglicyzmy dość agresywnie się w nasz język codzienny wbijają, ale są chyba jakieś granice przyzwoitości i szacunku dla publiczności. Skoro kulejemy w języku ojczystym i mamy go w głębokim poważaniu, to może szczerzej będzie się zdecydować na ukochany i jedynie słuszny angielski? Swoją drogą lingua franca nie na darmo ma francę w nazwie... A-ha... Specjalnie dla prelegenta, co oznacza w polskim wyraz audiencja: „oficjalne posłuchanie udzielone komuś przez osobę na wysokim stanowisku”. Zdziwko niezłe, nie?
- Wystartowała nowa inicjatywa społecznościowa - Papryqarz. Czyli taki Spin 2.0, o ile ktoś jeszcze pamięta tamte inicjatywy. Rozpoczęło się nieźle, frekwencja dopisała. Ciekawe jak wytrzyma próbę czasu. Na razie zapowiada się kolejne spotkanie, tak więc pożyjemy, zobaczymy jak i w co się to rozwinie.
- Odbyło się też kolejne spotkanie naszej jugi. Tym razem w formie tzw. unconference czyli luźnych pogadanek w wianuszkach zainteresowanych osób, na wybrane tematy. Było dość ciekawie, ciasteczka, herbatka. Nowe miejsce w klimatyzowanych pomieszczeniach Technoparku. Trochę nie dopisała frekwencja, ale nowe twarze się pojawiły, więc jest szansa, że coś drgnie nam do przodu.
- Miała miejsce też rejestracja na tegoroczną Confiturę, która już w tą sobotę. Rejestracja w nowej formie, bilety się rozeszły, cegiełki wyprzedane. Ciekawym jak nowa formuła wpłynie na frekwencję (procentowo - rzeczywistych uczestników do zarejestrowanych) i zainteresowanie uczestników pełnią sesji. No i znów nasz człowiek będzie się prezentował. Liczę na powtórkę dla Jugi! Ja w tym roku brać udziału nie będę, nawet nie próbowałem rejestrować się. Dlaczego? Bo szorstki ze mnie chłopiec...
- Byłem w kinie. Na nowym Mad Maxie. Jako kolejna część? Nie urywa, choć poziom trzyma. Jako film „przygodowy”? Całkiem fajnie, jazda bez trzymanki, momentami odjazd przerysowań ale trzymający się pewnej konwencji i nie skaczący przez rekina. W każdym razie nie żałuję, bawiłem się dobrze. I tylko zachodzę w głowę co to za marka, że po trzydziestu latach na pustyni opony w stanie nówka igła ;) Ale to tylko takie moje sapanie... ;)
I to było by na tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz