poniedziałek, 28 grudnia 2009

Szczyt wszechrzeczny krokiem raźnym nadchodzący...

Sława!

Koniec roku nam się zbliża, i jak to zwykle od lat nastu, na przełomie lat (roków?) miejsce mieć swe będzie trójkowy Top Wszechczasów. Niestety, muszę przyznać, że od odejścia red. Marka Niedźwiedzkiego, z roku na rok, mam co raz więcej zastrzeżeń, a może nawet i niesmaku, co do szczegółów jego realizacji. Ściślej mówiąc, do doboru propozycji w "zestawie do głosowania". Jest tam tyle pozycji dla mnie osobiście niezrozumiałych i co najmniej dziwnych (o które podejrzewam w dużej mierze red. Stelmacha - którego swoją drogą ostatnio, niestety, słucha mi się z coraz większą irytacją), że nawet poważnie się zastanawiałem nad bojkotem tegorocznej edycji. Cóż, może jak tym razem nie zapomnę, to mi się skrobnie parę gorzkich żalów do red. Barona.

W każdym razie, na razie, topiąc smutki w szklanecce... oranżady o smaku landrynkowym, postanowię sobie (i Szanownym Czytelnikom, o ile są takowi ;)) przedstawić pięć (no, sześć) utworów, na które bym zagłosował, gdyby były w zestawie, albo gdyby mi się chciało głosować listem/kartką pocztową.

Na pierwszy ogień pozycja z jednej z moich ulubionych płyt, a która, nie wiadomo dlaczego, została usunięta z propozycji. Panie i Panowie, Lemmy i Jego Mötorhead z utworem Ace of Spades:

W drugim szeregu podąża zaś utwór, co do którego nie mam większych złudzeń, że kiedykolwiek by się w takim zestawieniu w Polsce pojawił. A to dlatego, że jest on praktycznie nieznany, nad czym szczerze ubolewam. Dobrze, że chociaż dzięki umiarkowanemu sukcesowi innej piosenki, płyty tego zespołu są u nas do kupienia. A więc Héroes Del Silencio i Parasiempre:

Środkiem tego króciuteńkiego zestawienia niech będzie utwór, będący o ile dobrze pamiętam rekordzistą Poczekalni, dzięki któremu mogłem odkryć i docenić dźwięki produkowane przez stołeczną kapelę Riverside - Conceiving You:

Czwartym miejscem zadowoli się zapewne utwór, może nie przesadnie stary, aczkolwiek troszeczkę zapomniany. Dla mnie natomiast bijący inne dokonania The Cure, przecież świetne wielce, takie chociażby jak Lullaby czy On Friday I'm In Love na głowę. Jednym zdaniem - Ostatni Dzień Lata:

Na piątym zaś, ni cholery niezrozumiałe dla mnie, jakim cudem pomijane, zarówno w Topie Wszechczasów jak i w Polskim Topie, dwa utwory grupy Hey z genialnej płyty ?. Dla mnie pomijanie ich notoryczne, jest tym bardziej dziwne, że w zestawach trójkowych znajdują się znacznie gorsze (tzn. gorsze jak na Hey ;)) i mniej "sukcesowe" pozycje z innych płyt. A rozchodzi mi się oczywiście o ListAnioła (chociaż mógłbym tu umieścić każdą pieśń z zamieszczonych na wspomnianym albumie):

czwartek, 17 grudnia 2009

Cierpliwości cnotą obdarzeni wynagrodzeń zostali...

Sława!

Ponieważ tak się złożyło, że od jakiegoś czasu "technicznie" zajmuję się tak mało medialnymi, a do tego raczej dość dobrze powszechnie znanymi, rzeczami, o których to już tysiące, albo i miliony, słów powiedziano, to i nie dziwota, iż ostatnie wpisy takie raczej kulturalne. A, że i raczej szykują się prędzej kolejne w tej m(an)ierze (przynajmniej do czasu, aż, lelum polelum, mi radocha z komputra wróci ;)) niż o berach, bojkach i innych bitach, to coby smak przełamać, taka lekka wstaweczka wiadomościowa się dziś trafi.

Otóż, po miesiącach niecierpliwego oczekiwania, udostępniona została pierwsza z prezentacji jakie zostały zarejestrowane podczas tegorocznej Konferencji. Prelegentowi, kamerzystom, montażystom, dźwiękowcom i wszystkim innym osobom maczającym palce w Produkcji składam niniejszym podziękowania i gratulacje za wysokiej jakości materiał. Pozostałych natomiast szczerze namawiam do zapoznania się. Warto!