Sława!
Dziś trochę tak marudząco ponarzekam na niesprawiedliwość świata. Niesprawiedliwość tego świata oczywiście i jak zwykle, dotyczy tego, że, biedactwo, nie posiadam tego jedynego talentu który decyduje, czy powinno się co najwyżej dziękować Losowi, że pozwolił rowy kopać chociaż, czy, że jednak można próbować zdobywać Wykształcenie i wszelkie profity z tym związane. (No, chyba, że się miało szczęście urodzić w Jedynie Słusznych Krajach ;))
"A cóż to za talent?" spytałby kto. I dlaczego mnie naszło na wywnętrznianie się. Talent ten to oczywiście talent do języków ludzkich wszelakich, a naszło mnie, bo ostatnio namieszanie sieje jeden wpis na zagramanicznym blogu. I efekty tego namieszania utwierdzają mnie w przekonaniu, że gdzieś "po drodze" moja własna przekora wywiodła mnie na manowce (prawdopodobnie przy końcu podstawówki), nie tylko w kwestiach zawodowo-przyszłościowych ale i moralnych.
Otóż, trzeba sobie otwarcie to przyznać, mam jakąś cholerną dyslingulię, czyli kompletny brak zdolności językowych, co oznacza, że oprócz braków w języku ojczystym, właściwie kompletnie nie znam języka angielskiego (nie licząc paru cytatów z Plutonu). Do tego, debil, wymarzyłem sobie, że się wpakuję w informatykę (i co gorsza marzenie to zrealizowałem!). Teraz, po lekturze choćby tego wpisu, chyba czas zapakować się do zoo czy innego cyrku, jako dziwactwo i wybryk Natury.
Czemuż to czemuż? Bo stwierdzenie i pytanie padło takie:
"Trudno mi sobie wobraźć pracę w moim zawodzie bez znajomości tego języka choćby w czytaniu. Niedawno odbyta konferencja GeeCON2009 w Krakowie (za którą nota bene wielkie brawa dla organizatorów) uświadomiła mi, że tak naprawdę polscy programiści, znają język angielski bardzo dobrze. Jaki jest więc sens pisania po polsku?"
Za pytaniem takim staje Widmo, zagląda w oczy i się śmieje zdradziecko prosto w twarz. "Mam Cię". Im więcej ludzi z Wiedzą odpowie na nie "żaden", tym gorzej dla mnie. Mając bardzo ograniczone zdolności rozumienia tekstów niepolskich (słowniki trochę pomagają, ale to idzie się pociąć...), każda taka odpowiedź redukuje kolejną gałąź w wodociągu Wiedzy. Aż koniec końców źródełko wyschnie, i klops. Chyba, że jakimś cudem, uda mi się zdobyć jakąś bardzo niszową i wysokopłatną zdolność, która pozwoli dotrwać do emerytury...
Cóż, czas przyzwyczajać się do zmywaka, bo tylko przy nim kariera możliwa...
P.S. Co do moralności. To cóż, trzeba jakoś braki ukrywać. A ukrywa się kłamiąc, oszukując, myląc tropy i całą gamą innych nieczystych zagrań...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz